piątek, 24 października 2014
Wada...
Postanowiłam , że polecę razem z nim. Szybko ubrałam byle jakie ciuchy i wybiegłam stamtąd niczym torpeda. Zbiegłam ze schodów i wybiegłam na zewnątrz. Nie widziałam nigdzie Germana , ani samochodu.
" Nie on nie mógł pojechać ! " - pomyślałam i zaczęłam się rozglądać.
Nagle ktoś wyjechał z piskiem opon. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam samochód Germana. Szybko pobiegłam za nim. Biegłam tak chyba z 10 minut , aż w końcu German się zatrzymał. Zziajana wparowałam do środka samochodu.
- Angie ?! Co Ty tu robisz ? Przecież już Ci mówiłem , że ja tam sam muszę polecieć ! - powiedział zdenerwowanym głosem.
- Posłuchaj mnie ! Nie po to biegałam za Tobą jak ta głupia , żebyś Ty teraz mi mówił , że sam chcesz jechać ! Człowieku ja biegłam za tym samochodem 10 minut ! Już nie wspomnę , że prawie się zabiłam na schodach - odpowiedziałam ledwo oddychając.
German pokiwał przecząco głową.
- No niech będzie...
- Nawet jakbyś się na zgodził to i tak bym z Tobą poleciała.
- Hah ! - German lekko się zaśmiał , ale szybko posmutniał.
- German - złapałam go za dłoń - Spokojnie... Wszystko będzie dobrze , zobaczysz. Znajdziemy Violkę i wszystko wróci do normy.
- A ... a jeżeli oni jej coś zrobią ? Nie wybaczę sobie tego. To moja wina. Nie powinienem jej puszczać na tą wycieczkę.
- Nie prawda ! To nie jest Twoja wina ! A , że Viola pojechała na wycieczkę to był dobry pomysł. Przecież nikt się nie mógł spodziewać , że się coś takiego wydarzy...
- A ja przeczuwałem , że tak będzie !
- German uspokój się !
Wziął głęboki wdech.
- No dobrze...
- No... A teraz oboje pojedziemy na lotnisko chociaż o tej godzinie to wątpię w to , że jest jeszcze coś otwarte.
- To zaczekamy w samochodzie.
- Do rana ?
- Tak.
Przetarłam sobie dłońmi twarz.
- Jedź już... - powiedziałam i oparłam głowę o szybę , a German ruszył.
Na lotnisko jechaliśmy z 10 minut. Oczywiście było zamknięte tak jak przewidziałam , więc czekaliśmy w samochodzie. Byłam bardzo zmęczona. Oczy same mi się zamykały. Co chwilę się budziłam tylko , żeby nie zasnąć.
- Angie idź spać. Rano Cię obudzę... - powiedział spokojnym głosem German.
- Nie ... Ja nie - zaczęłam , ale ziewnęłam - Nie jestem zmęczona...
- Przecież widze... Poczekaj poprawie Ci siedzenie - odpowiedział i zaczął coś robić przy moim siedzeniu.
Po paru sekundach moje siedzenie było w "pozycji leżącej". Położyłam się i przez chwilę patrzyłam na Germana.
- Kochanie śpij już... Kocham Cię - powiedział i delikatnie pocałował mnie w policzek.
- Ja Ciebie też - mruknęłam i momentalnie zasnęłam.
#German#
Kiedy Angie zasnęła wyszedłem z auta. Musiałem się przewietrzyć. Oparłem się o drzewo. Nie mogłem w to uwierzyć , że moja córka jest... no właśnie ! Sam nawet nie wiem gdzie ! Wiem tylko , że w Brazylii. Że też jej pozwoliłem jechać na taką wycieczkę. No... ale stało się... Muszę być spokojny... bo jeżeli wyjdę z siebie mogę zrobić jakąś głupotę. Dobrze , że Angie jest przy mnie. Gdyby jej nie było na pewno nie byłbym taki spokojny... Była 12 w nocy. Jeszcze przez chwilę postałem na dworze i udałem się do samochodu. W środku Angie słodko sobie spała. Delikatnie pogłaskałem ją po policzku na co ona odpowiedziała delikatnym uśmiechem. Też się uśmiechnąłem , ale nadal w głowie miałem jedną myśl : moja córka została porwana. Przez tą myśl nie mogłem spać. Przewracałem się z boku na bok.
- German śpij już skarbie... Wszystko będzie dobrze.... zobaczysz - usłyszałem jak Angie mruczy pod nosem.
- To Ty nie śpisz ? - zapytałem szeptem.
- Nie , bo Ty nie śpisz. Jesteś zmęczony , a jeżeli się nie prześpisz na pewno normalnie nie będziesz funkcjonować...
- Kiedy ja nie mogę. W głowie mam czarne scenariusze ...
- German - zaczęła i usiadła przeciągając się - Trzeba myśleć pozytywnie.
- Ale ja nie mogę... - odpowiedziałem , a Angie jakimś sposobem przytuliła się do mnie.
Poczułem się lepiej.
- Teraz śpimy - powiedziała wtulając się we mnie.
- Dobrze - odpowiedziałem i pocałowałem jej czubek głowy po czym usnąłem.
^Ranek^
#Angie#
Obudziłam się w lekkim bóle kręgosłupa. No zresztą nie dziwie się jak spałam razem z Germanem w samochodzie. Było dość wcześnie , bo poranna mgła unosiła się. Delikatnie wstałam , aby nie zbudzić Germana i zaczęłam się rozciągać. NIe było mi łatwo , w końcu to samochód. Zauważyłam , że lotnisko jest już otwarte. Przez chwilę się zastanawiałam czy zbudzić Germana. Z jednej strony martwię się o Viole i chce polecieć do niej , aby ją odnaleźć , ale z drugiej strony boje się o Germana... Przecież nie bez powodu porwaliby Violę. Na pewno porywacze tylko czekają na Germana , żaby zażądać okupu , albo... nawet nie będe kończyła. W końcu postanowiłam obudzić go.
- German ? - powiedziałam i delikatnie pocałowałam go w policzek - Lotnisko jest już otwarte.
- Co ? - zapytał i zerwał się do pozycji siedzącej - Angie ! Szybko !
- Dobrze już dobrze - odpowiedziałam i oboje ( a raczej German ) pobiegliśmy na lotnisko niczym rakieta.
German od razu podbiegł do okienka , aby wykupić lot , a po jakimś czasie usiadł koło mnie.
- Kiedy jest lot ? - zapytałam.
- Za godzinę.
- Aha. Dobra ja idę sobie kupić kawe - powiedziałam i wstałam - Chcesz coś ?
- Nie.
- German. Nie mo...
- Angie powiedziałem już , że nic nie chcę !
- D-dobrze... - powiedziałam spuszczając głowę i poszłam w stronę automatu.
Wybrałam sobie mocną kawe i oparłam się o ścianę czekając , aż będzie gotowa. Po 3 minutach odebrałam kawe i poszłam z nią. Idąc niechcący wpadłam na jakiegoś mężczyznę i oblałam go.
- Ja przepraszam. Nie chciałam ... - zaczęłam się tłumaczyć i spojrzałam na mężczyznę - Gustiv ? Co ty tu robisz ?
- Angie... Czekam na samolot - odpowiedział obojętnym głosem.
- Nadal jesteś na mnie zły ?
- Angie , a ty byś nie była zła na mnie gdybym zrobił to co ty mi ? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
Spuściłam głowę. Nie mogłam nic z siebie wydobyć. Poczucie winy zżerało mnie od środka.
- P-przepraszam - powiedziałam cicho i już miałam odejść , ale Gustiv mnie zatrzymał.
- Dobra może trochę przesadziłem... Rozumiem cię , więc...więc ci wybaczam.
- Na prawdę ? - powiedziałam unosząc głowę.
- Na prawdę - odpowiedział uśmiechając się.
- Tak się ciesze ! - powiedziałam i przytuliłam go.
Jednak szybko się opamiętałam.
- To co przyjaciele ?
- Przyjaciele - odpowiedziałam szeroko uśmiechając się.
- To powiedz Angeles , a ty co tu robisz ?
- Jestem tu z Germanem i czekamy na lot , ponieważ... ktoś porwał moją siostrzenicę...
- Jak to porwał ?
- No była na wycieczce i... sama nie wiem... - powiedziałam , a w oczach stanęły mi łzy.
- Spokojnie. Jestem pewien , że wszystko skończy się dobrze - powiedział i pogłaskał mnie po policzku.
Jednak ja odsunęłam jego dłoń.
- T-tak... A ty ? Gdzie lecisz ?
- Wracam.
- Do Francji ?
- Tak.
- Ale coś się stało ?
- Nie... Po prostu... Chcę wrócić do rodzinnego miasta.
- Rozumiem. To życzę udanego lotu - odpowiedziałam uśmiechając się - Dobrze... Ja już muszę iść. Pa !
- Pa ! - odpowiedział , a ja poszłam do Germana.
Siedział i widać było , że jest zły.
- Coś się stało ? - zapytałam siadając obok niego i objęłam go ramieniem , ale on odsunął się ode mnie - German , chyba mi nie powiesz , że jesteś zły za Gustiva.
- Muszę iść - odpowiedział.
- Co ? German chyba z Tobą rozmawiam ! - krzyknęłam , ale ten nie zwrócił uwagi tylko wstał i odszedł.
Głośno westchnęłam. Rozumiem , że człowiek może być zazdrosny , ale German wie , że ja i Gustiv już nie moglibyśmy być razem. Po za tym ja kocham właśnie jego , a nie Gustiva. Czasami go nie rozumiem. Usiadłam ,oparłam głowę o ścianę , a oczy same mi się zamknęły. Zasnęłam...
^ pare godzin później ^
Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam gdzie jestem. Otworzyłam szerzej oczy i zorientowałam się , że jestem na lotnisku. Gwałtownie wstałam i zaczęłam rozglądać się za Germanem. Jednak go nigdzie nie było. Szybko podbiegłam do okienka.
- Przepraszam , lot do Brazyli kiedy jest ? - zapytałam.
- Jakąś godzinę temu właśnie odleciał - odpowiedziała pani.
- Co ? Ale to nie możliwe ... - zaczęłam mówić do siebie i złapałam się za głowę.
" German nie mógł odlecieć beze mnie... Co mu odbiło !" - pomyślałam i szybko wyjęłam komórkę po czym zadzwoniłam do Germana.
Pierwszy sygnał...Drugi sygnał...Trzeci sygnał...Czwarty sygnał...
- Halo ?
- German ?! Gdzie Ty jesteś ?! Co Tobie odbiło ?! Przecież mieliśmy lecieć oboje ! - zaczęłam krzyczeć.
- Spokojnie Angie...
- Co spokojnie ?! Co spokojnie ?! German możesz mi łaskawie wyjaśnić co Ty teraz chcesz zrobić ?!
- Odnaleźć Violę - odpowiedział spokojnym głosem.
- Odnaleźć Violę ?! Sam ?! W ogóle gdzie Ty jesteś ?!
- Jestem na komisariacie w Brazylii.
- German ja Cię zabije ! Dlaczego mnie nie obudziłeś ?!
- Angie... Po prostu... musiałem to zrobić.
- Musiałeś ?!
- Tak... A teraz przepraszam Cię , ale muszę już kończyć. Nie martw się wszystko będzie dobrze...
- Ger... Rozłączył się ! - powiedziałam sama do siebie.
Spojrzałam na wielki zegar , który wskazywał 12. Byłam wściekła na Germana. Jaki on jest lekkomyślny ! W ogóle nic mi nie powiedział tylko zostawił mnie samą . Wkurzona wyszłam z lotniska i wezwałam taksówkę. Czekałam na nią chyba z 10 minut , a pojazd nadal się nie pojawiał. W końcu nie wytrzymałam i poszłam do domu na piechotę. Przez całą drogę rozmyślałam nad Violettą i Germanem , ale w szczególności nad Violettą. Po co ją porwali ? Przecież to tylko niewinna nastolatka. Po za tym porywacze nie wiedzą , że jest córką sławnego inżyniera chyba , że... Chyba , że ktoś wiedział o tym i to wszystko zaplanował... Tylko kto ? Na to pytanie nie miałam odpowiedzi. Nie wiedząc kiedy stałam już przed domem. Weszłam , a w salonie natknęłam się na Olgę , która widać była zdenerwowana.
- Angie ! Jak to dobrze Cię widzieć ! - powiedziała i bardzo mocno mnie przytuliła.
- Olgo dusisz - powiedziałam ledwo oddychając , a gosposia od razu mnie puściła.
- Gdzie wyście się podziewali z panem Germanem ?
- Ammmm... - " Czyli ona o niczym nie wie...Ale nie mogę jej tego powiedzieć..." - Byliśmy w hotelu... - wypaliłam.
-Aaaa... W hotelu... - powiedziała z tajemniczym uśmieszkiem.
Nagle zrobiło mi się słabo. Mroczki przed oczami zaczęły latać jak zwariowane.
- O-Olgo... - zaczęłam ciężko oddychając - S-słabo mi...
- Co ? Już zaraz . Angie spokojnie... Siadaj tutaj na kanapie , zaraz szybko przyniosę wode - powiedziała i poszła szybko do kuchni.
A ja ? Czułam się strasznie. Zrobiło mi się duszno , nogi odmawiały posłuszeństwa... W końcu straciłam równowagę i upadłam na podłogę , co spowodowało , że zemdlałam.
^ parę godzin później ^
" Co się stało ? Dlaczego nie mogę otworzyć oczu ? Gdzie jestem ? " - pytałam siebie w myślach. Nagle usłyszałam jak ktoś coś mówi do kogoś. Wsłuchałam się bardziej w słowa.
- I co z nią ? - usłyszałam zmartwiony głos Olgi.
- Nie jest najlepiej... Panienka jest bardzo osłabiona , do tego stres... To jest nie zdrowe dla organizmu. Tak , więc pani Angeles miała tak jakby prawie zawał... - " Co ? Zawał ? Czy ja w ogóle żyje ? "
- Jak to zawał ? Boże...
- Ale spokojnie... Teraz jej stan jest stabilny. Oczywiście to nie znaczy , że wszystko jest w porządku. Chodzi o jej serce...
- Co z nim ?
- Nie pokoi mnie jego szybkie tempo... Mam pewne podejrzenia...
- Czyli co ? Angie może mieć chorobę serca ?
- Wadę serca...
- Co ? Ale dlaczego teraz to się ukazało ?
- Dlaczego ? Wytłumaczenie jest proste - stres. Ale nie jestem tego pewien , dlatego jak panienka się wybudzi proszę podać jej te leki. Jutro niech przyjdzie na badania.
- Dobrze. Dziękuje panie doktorze.
- Nie ma za co. Do widzenia.
- Do widzenia.
" Jak to wadę serca ? To nie możliwe ! Przecież całe życie normalnie funkcjonowałam. Co prawda w dzieciństwie jakiś doktor mówił coś mojej mamie o moim sercu , ale ona mi nic nie mówiła..." - pomyślałam i ledwo otworzyłam oczy.
Rozejrzałam się dookoła. Byłam w moim pokoju , a na mojej szafce nocnej stało mnóstwo leków. Usiadłam na łóżku. Trochę mi się zakręciło w głowie , ale szybko mi przeszło. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam Olgę , która na mój widok aż skakała z radości.
- Angie jak to dobrze , że już się wybudziłaś !
- Tak... Ammm... Olgo możesz mi powiedzieć czy to prawda o tej wadze sercu ? - niepewnie spytałam i miałam nadzieje , że odpowie " Nie tylko Ci się przesłyszało " , ale tak nie było.
- Czyli słyszałaś...
- To prawda ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Ale doktor jeszcze tego dokładnie nie sprawdził. Powiedział , że najpierw musisz pójść na badania.
- To nie możliwe... - powiedziałam łapiąc się za głowę.
- Angie może by panienka odpoczęła.
- Nie !
- Ale...
- Olgo moje serce funkcjonuje dobrze ! Nie ma potrzeby , żebym musiała iść do lekarza.
- Co ? Niech panienka nawet tak nie mówi ! Musisz iść do doktora.
- Nie ! Ja nigdzie nie idę. A teraz przepraszam , ale muszę załatwić jedną rzecz - powiedziałam i szybko wyszłam z domu.
Tak naprawdę nie wiedziałam gdzie mam iść. Szłam przed siebie. Doktor na pewno się pomylił. Tak ! To nie może być prawda ! Przy najmniej jak tak sądze... A może to ja o czymś nie wiem... Musiałam to wiedzieć , więc poszłam do mojej mamy. Przez całą drogę zastanawiałam się co będzie jeżeli to prawda. German na pewno nie będzie chciał być z jakąś sierotą , która na dodatek ma coś z sercem. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza , ale po niej kolejna i kolejna. W końcu stałam przed domem mojej mamy. Szybko otarłam twarz i zapukałam.
- O ! Witaj kochanie - powiedziała z uśmiechem , jednak szybko jej zszedł z twarzy - Co się stało ? Płakałaś ?
- Niee... To znaczy...Bo ja... - wzięłam głęboki oddech - Bo ja chcę coś wiedzieć...
- Dobrze kochanie... Wchodź - odpowiedziała , a ja weszłam.
Od razu udałyśmy się do kuchni. W dzieciństwie razem z Marią siadałyśmy w kuchni , a po jakimś czasie przychodziła mama i razem rozmawiałyśmy o naszych problemach , lub opowiadałyśmy historię z jakiegoś dnia. Ahh... To były czasy... Usiadłam na krześle.
- Za parze herbatę...
- Nie !
- No dobrze... - odpowiedziała i usiadła na przeciwko mnie - To co chciałaś wiedzieć ?
- Ammm... - nie wiedziałam co powiedzieć.
A może tak na prawdę ja nie chciałam znać prawdy... Jedno było pewne... Bałam się.
- Córeczko wiesz przecież dobrze , że ja powiem Ci wszystko tak samo Ty mi - powiedziała uśmiechając się.
Wzięłam głęboki wdech.
- No , więc... Może zacznę od początku... - odpowiedziałam i zaczęłam jej opowiadać o moich zaręczynach i o porwaniu Violi.
- Co za nieszczęście ! I co znaleźliście ją ? - zapytała zmartwionym głosem.
- Jeszcze nie... ale German ... poleciał tam , aby właśnie to zrobić.
- Bez Ciebie ? Zgodziłaś się na to ?
- T-tak - skłamałam.
- Aha...
- No , ale to nie koniec. Tak na prawdę to nie przyszłam tu , aby Ci o tym wszystkim powiedzieć...
- Tylko ?
- Bo... po tym jak German poleciał ja wróciłam do domu... Zrobiło mi się słabo i zemdlałam. Olga wezwała doktora , który stwierdził , że... - urwałam i znowu wzięłam głęboki wdech - mam wadę serca... Mamo powiedz , że to nie może być prawda. Przecież przez całe dzieciństwo normalnie funkcjonowałam i nagle takie coś ? To nie możliwe prawda ?
Mama patrzyła na mnie ze smutkiem w oczach i nie odzywała się.
- Mamo... Błagam powiedz to... - powiedziałam , a w oczach miałam łzy i głos mi się załamał.
- Nie mogę tego powiedzieć... - odpowiedziała i widać było , że w oczach też miała łzy.
- Jak to ?
- Tą wade serca wykryto u Ciebie jak miałaś ... jak miałaś 5 latek.
- Co ? I Ty mi nic nie powiedziałaś ?! Przecież to można było leczyć !
- Wiem to , ale...
- Co ale ? Co ale ? Przez Ciebie teraz będe miała zmarnowane życie ! German już nie będzie mnie kochał , a ja już nie będe mogła się cieszyć życiem ! - mówiłam płacząc.
- Córeczko...
- Nie na widzę Cie ! - powiedziałam i wybiegłam stamtąd.
Biegłam w stronę parku płacząc. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Czyli to prawda ... Uniosłam twarz w stronę nieba.
- Boże dlaczego ja ? Dlaczego ja muszę tak cierpieć ? - pytałam płacząc i znowu schowałam twarz w dłoniach.
I jak ja teraz będe żyć ? Bez Germana...Bez chęci do życia... Wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer do Germana.
- Angie jak to dobrze , że dzwonisz właśnie... - zaczął , ale ja mu przerwałam.
- German wróć... Proszę... - powiedziałam płacząc i rozłączyłam się.
Spojrzałam przed siebie. Po parku spacerowali ludzie , ale przede wszystkim szczęśliwe pary. Szli trzymając się za ręce , śmiejąc się i czasami całując się. Jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Nagle zadzwonił do mnie telefon. NIe miałam ochoty z nikim rozmawiać , więc nie sprawdzając kto dzwoni odrzuciłam rozmowę. Otarłam dłońmi twarz i wstałam. Była już 16. Wróciłam do domu i szybko poszłam do mojego pokoju oraz zamknęłam się na klucz. Zasłoniłam rolety i rzuciłam się na łóżko. Znowu zaczęłam płakać. To wszystko mnie przerastało. Uniosłam głowę i spojrzałam na te wszystkie leki. Z wściekłością zrzuciłam je ręką z szafki. Płakałam i płakałam. Nie wiadomo nawet kiedy zmorzył mnie sen.
#German#
^ W samolocie ^
Wracałem właśnie z Brazylii wraz z Violą. Byłem bardzo szczęśliwy , że ją odnalazłem. Nigdy by mi do głowy nie przyszło , że porwałby ją...Santiago... No właśnie... Mój najlepszy przyjaciel , któremu ufałem i mówiłem wszystko... No , ale najważniejsze jest to , że moja córka jest już bezpieczna. Byłem szczęśliwi , ale nie do końca. Martwiłem się o Angie. Po jej telefonie od razu udaliśmy się na lotnisko. Ona płakała... i to bardzo. Jeżeli coś jej się stało to nie daruje tego sobie. Moje rozmyślenia przerwały turbulencje.
- Tato co się dzieje ? - zapytała Viola.
- To tylko turbulencje - odpowiedziałem uśmiechając się.
- Aha... A wiesz już co z Angie ? Martwię się o nią.
- Ja też się martwię. Dzwoniłem do niej 10 razy i wszystkie połączenia odrzucała. A teraz to nawet nie odrzuca.
- A jeżeli coś się stało ?
- Miejmy nadzieje , że nie.
- A tak w ogóle coś się działo jak mnie nie było ?
- Yyyy... Nic... - odpowiedziałem unikając jej wzroku.
- Tato przecież widzę , że kłamiesz.
- Co ? Ja ?
- Tak Ty - powiedziała śmiejąc się.
- O patrz już jesteśmy na miejscu - odpowiedziałem i na szczęście już nie wróciliśmy do tej rozmowy.
Przyjechał po nas Ramallo , który był bardzo zmartwiony. Droga minęła nam wyjątkowo szybko. Kiedy byliśmy na miejscu Viola pobiegła do domu , a my zostaliśmy na chwilę na dworze.
- Ramallo coś się stało ? Widać , że jesteś czymś zmartwiony - zacząłem , a mój przyjaciel wziął głęboki wdech.
- Germanie , chodzi o...
- Tato ! Angie jest zamknięta w swoim pokoju i w ogóle się nie odzywa ! - wykrzyczała przerażona Viola.
Spojrzałem na Ramall ' a.
- No właśnie - powiedział , a ja od razu pobiegłem do pokoju Angie.
Spróbowałem wejść do środka , ale rzeczywiście drzwi były zamknięte. Zapukałem.
- Angie ? Angie proszę Cię otwórz to ja German. Angie...
- I co ? - zapytał Ramallo.
- Ramallo możesz mi wyjaśnić co tu się dzieje ? - zapytałem zirytowanym głosem.
- To może chodźmy do gabinetu.
- Dobrze - odpowiedziałem i razem poszliśmy do biura.
- To słucham.
- Usiądź - powiedział , a ja ze zdziwionym wzrokiem usiadłem po czym on też.
- Dobrze to teraz wytłumaczysz mi ?
- Tak... Więc... wtedy kiedy Ty poleciałeś do Brazylii panienka Angie wróciła do domu i podobnież zemdlała.
- Co ? Jak to podobnież ?
- Mnie wtedy nie było. W domu była sama Olga. Szybko wezwała doktora , który ją zbadał. Lekarz wykrył coś niepokojącego...
- Co ? - zapytałem z niedowierzaniem , ale i z obawą przed tym co teraz usłyszę.
Bałem się o Angie.
- Lekarz stwierdził , że Angie może mieć... - wziął głęboki wdech -...wadę serca...
I wtedy mój cały świat zawalił. Złapałem się za głowę.
- Nie to nie może być prawda !
- Nie wiemy , ponieważ panienka Angie nie chce iść na badania , aby to sprawdzić.
- Boże... - powiedziałem i schowałem twarz w dłoniach.
Poczułem jak oczy zaczynają mnie piec.
- Ale Germanie to może być nie prawdą. Wystarczy , że Angeles pójdzie na badania.
- Tak wiem to... Ale ... - zacząłem , ale urwałem.
Angie jest sama w pokoju i nic się nie odzywała. To nie jest normalne. Szybko wybiegłem z gabinetu niczym strzała. Zacząłem walić w drzwi do jej pokoju , ale na marne. Pobiegłem do kuchni i zacząłem szukać zapasowych kluczy. Szybko je znalazłem i wróciłem. Nerwowo otworzyłem drzwi i zobaczyłem Angie leżącą na łóżku. Szybko do niej podbiegłem i odwróciłem w moją stronę. Była blada jak śmierć. Bardzo się o nią martwiłem , więc szybko sprawdziłem puls...
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Czeeśśśćććć xD
Tak , więc czy nasza Angie przeżyje ? Hmmm... hmmm... Są dwie opcje : przeżyje i dalsza akcja , lub nie przeżyje i koniec bloga xD >.< niee noo żaartyyy xD xD Ale zobaczy się :D xD A tak w ogóle cieszyćie się , że za nie długo Violetta 3 ? Ja tak :D Ale tylko ze względu na naszą Angeles , która powróci w wielkim stylu :D *o* xD
Miłego czytania ;3
Zapraszam do komentowania ;3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
super czekam na nexta
OdpowiedzUsuńtaaa, V3 powrót angie w wielkim stylu powraca na jednorożcu co ma lasery w oczach xD
Hahahah xD Łoo to było by meegaa *o* xD
UsuńDziękuje ;]
Jeju.. Tyle sie działo XD ale nieeee wada serca? To nie moze byc prawda hmmm.. Ale rozdział swietny, cudny, genialny! Z niecierpliwoscią czekam na next :D
OdpowiedzUsuńPS. Brakowało mi tych Twoich rozdziałow ;)
No się zobaczy ;p
UsuńDziękuje i jeszcze raz dziękuje za te miłe słowa ;***
Wspaniały rozdział !
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D
Dziękujee ;***
OdpowiedzUsuń