Obudziłam się o dziwo w ramionach ...Gustiva ?! Gwałtownie wstałam i poszłam do łazienki. Próbowałam sobie przypomnieć wczorajszą noc , jednak nic nie pamiętałam. Dobrze , że chociaż obudziłam się w pidżamie... Nie miałam humoru , ponieważ właśnie zdałam sobie sprawę , że straciłam osobę , którą naprawdę kocham. Ubrałam się byle jak... Czarne dżinsy i żółta bluzka na ramiączkach. Wyszłam z łazienki i musiałam zrobić sobie kawę. Nagle Gustiv objął mnie w tali i przytulił się.
- Jaki Ci się spało ? - zapytał.
- A dobrze... A tobie ?
- Wspaniale...
- A właśnie co do tej nocy... Co my w ogóle robiliśmy ?
- No... Całowaliśmy się... - powiedział całując mój policzek , a mnie przeszły ciarki.
- Ahaa... Ymmm Gustiv ja muszę iść do ... Violetty... - wymyśliłam na poczekaniu.
- Dobrze... A kiedy wrócisz ?
- Nie wiem , ale wrócę przed wieczorem... - powiedziałam i szybko wyszłam z domu.
Szłam bardzo wolnym krokiem. Po paru minutach stałam przed willą Castillo. Przełknęłam ślinę i niepewnie zapukałam. Otworzyła Violetta.
- Angie ! - krzyknęła i mocno mnie przytuliła.
- Cześć Violu !
- Angie , dlaczego nie wróciłaś z tatą ? - zapytała.
- Ammm... Długa historia...
- Mam czas !
- A nie powinnaś iść do studia ?
- Angie... Dzisiaj jest niedziela... - powiedziała śmiejąc się.
- Poważnie ?
- Yhymm... W takim razie choć do pokoju i wszystko mi opowiesz - powiedziała i zaciągnęła mnie do środka - Poczekasz chwilkę ?
- Dobrze... - odpowiedziałam , a nastolatka pobiegła do kuchni.
Zostałam sama w salonie. Jak na złość wszedł wtedy German. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe i zaczęłam się strasznie denerwować.
- Cześć Angie... Wszystko w porządku ? - zapytał (jakby na prawdę to go obchodziło )
- Alfabetycznym ! Hhehehe ! - "Co ja palnęłam?!"
- Ahaaa ?... No dobrze , nie będe Ci marnował czasu... - powiedział i poszedł do gabinetu.
- "...nie będe Ci marnował czasu..." - powtórzyłam przedrzeźniając go.
Co za kretyn ! Jestem na niego wściekła ! Tchórz jeden !
- Już jestem Angie. Idziemy ? - zapytała Violetta.
- Tak... - odpowiedziałam i poszłyśmy do pokoju.
Usiadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy rozmowę.
- No to opowiadaj co się stało ?
- Nic się nie stało... - powiedziałam udając głupią.
- Noo na pewno... Wczoraj wrócił tata bez Ciebie. Po paru godzinach patrzę i ty też wróciłaś z jakimś facetem. Angie o co tu chodzi ?! Przecież Ramallo mówił , że jesteście razem z tatą...
- Bo byliśmy... - powiedziałam spuszczając głowę.
- Jak to byliście ? - zapytała z niedowierzaniem.
- Twój tata ... tak jakby zerwał ze mną... - powiedziałam niepewnie.
- Co ?! Jak to zerwał ? Co się w ogóle stało ?
- Violu...
- Angie , dobrze wiesz , że mi możesz powiedzieć wszystko... - powiedziała łapiąc mnie za ręce.
Głęboko westchnęłam i zaczęłam opowiadać co się działo przez te pare dni. Trochę mi to zajęło , ale w końcu skończyłam.
- No i w ten sposób teraz jestem z Gistivem , a twój tata mnie nie na widzi...
- Angie... Myślę , że to się da odkręcić...
- Ale jak ? Nic nie da się już zmienić... A wszystko to przeze mnie , bo nie potrafiłam opanować Gustiva...
- Ale to nie twoja wina... To właśnie jego... Wystarczy , że powiesz to tacie...
- Violu nie sądzę żeby twój tata mi wybaczył , zwłaszcza , że wczoraj się dowiedział , że ja i Gustiv...jesteśmy razem...
- No to zakończ to wszystko i będzie po problemie - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- A pomyślałaś o Gustivie ? Przecież nie mogę go zranić po raz drugi , a on na prawdę się we mnie zakochał...
- Angie ! Chociaż raz powinnaś zrobić coś dla siebie ! Nie patrz na innych !
- To nie takie proste...
- Dobrze Angie , ja to wiem... Powiem tak : zrób tak , abyś była szczęśliwa. Jeżeli to z Gustivem jesteś radosna i zawsze uśmiechnięta to zostań przy nim i bądźcie na zawsze... - powiedziała i mocno mnie przytuliła. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Wzruszyłam się tym , że Viola tak się o mnie martwi...
- Dobra , ja będe się zbierała. Dziękuje za radę Violu. Do zobaczenia ! - powiedziałam , pocałowałam ją w czoło i wyszłam.
"Viola ma rację. Tylko , że ja nie jestem tak radosna z Gustivem... Ja byłam szczęśliwa z Germanem... Jestem beznadziejna ! Szybko wyszłam z domu Castillo i poszłam w stronę parku. Zadzwoniłam do Pabla. Chciałam się z nim spotkać , w końcu tak dawno go nie widziałam. Po 10 minutach Pablo przysiadł się do "naszej" ławki.
- Cześć Angie ! - powiedział i przytulił mnie.
- Cześć ! - odpowiedziałam próbując się uśmiechnąć , jednak wyszedł mi grymas.
- Co się stało ? - zapytał troskliwie.
- A czy zawsze się musi coś dziać ?
- Przecież widze to po Tobie... Coś z Germanem ?
- Nie ... to znaczy tak... To znaczy ...sama nie wiem... - powiedziałam i zaczęłam szlochać.
- Spokojnie Angie... - powiedział i przytulił mnie - Już dobrze ?
- Tak...
- No to opowiadaj.
Wzięłam głęboki wdech i opowiedziałam moją beznadziejną sytuację. Pablo słuchał mnie z wielkim przejęciem. Kiedy już skończyłam bardzo mocno mnie przytulił.
- Biedactwo... - powiedział tuląc mnie.
- Pablo i co ja mam teraz zrobić ?
- Przede wszystkim wsiąść sprawę w swoje ręce. Angie nie możesz pozwolić na to , aby ten Gustiv tak Ci mącił w głowie... Ja rozumiem , że też coś do niego czujesz , ale skoro masz być nie szczęśliwa to nie ma sensu...
- Wiem to... Tylko jak ja mam mu powiedzieć , że nie chce z nim być ? Przecież on się załamie...
- No wiesz , kto powiedział , że życie musi być takie kolorowe... - powiedział uśmiechając się , przez co i ja też się uśmiechnęłam.
- Masz rację Pablo.. A co z Germanem ? - zapytałam ,a uśmiech zszedł mi z ust.
- Wydaje mi się , że musisz dać mu trochę czasu... Oboje musicie się uspokoić...
- Dziękuje Pablo ! - powiedziałam i się do niego przytuliłam.
- Angie ! Miałaś być u Violetty ?!
- Gustiv ? - zapytałam oddalając się od Pabla - Co ty tu robisz ?
- Szukam Cię. A tu widzę , że nie potrzebnie się martwiłem o Ciebie... - powiedział z ironią.
- Angie ... Powiedz mu to... Musisz się odważyć... - szepnął mi Pablo.
"Pablo ma rację... Muszę w końcu coś zrobić dla siebie!"
- Gustiv musimy poważnie porozmawiać....
- No dobrze... Jestem bardzo ciekawy co mi powiesz...
- Tylko poczekaj chwilę - powiedziałam i zwróciłam się do Pabla - Myślisz , że dam radę ?
- Ja nie myślę , ja jestem tego pewien ! - powiedział z uśmiechem - Ja muszę już iść , do zobaczenia !
- Na razie ! - powiedziałam i przytuliłam go.
Po pożegnaniu z Pablem poszłam do Gustiva.
- No co masz mi do powiedzenia ?!
- Słuchaj Gustiv... Ja wiem , że ty mnie kochasz...ja ciebie też... ale myślę , że to nie ma sensu...
- Co ?! Jak to nie ma sensu ?! Chcesz mnie zostawić dla kolejnego kochanka ?!
- Nie ! Nic nie rozumiesz ! - powiedziałam z łzami w oczach.
- W takim razie wytłumacz mi co tu się dzieje !
- Chodzi mi o to , że ja nie chcę już być z tobą ! - wykrzyczałam , a łzy spływały mi po całej twarzy. Natomiast twarz Gistiva automatycznie zbladła , a oczy pociemniały.
- Aha... Dobra...
- Ja cię przepraszam , ale nie mogę z tobą być... Związek powinien polegać na miłości dwóch osób...A ja... ja cię nie kocham tak jak kiedyś... Wiem , że będziesz na mnie zły , ale... Czekaj ?! Nie złościsz się ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Nie ... Bo kiedyś i tak będziesz moja... - powiedział z tajemniczym uśmiechem i odszedł.
Stałam jak słup. Nie mogłam zrozumieć jego ostatnich słów..."Bo kiedyś i tak będziesz moja..." Co to miało znaczyć ? Czy to była groźba ? Czy może powiedział tak tylko po to , aby mnie przestraszyć ? Byłam bezsilna... Już kompletnie nie panowałam nad moim życiem... Opadłam na ławkę i zaczęłam płakać... Dlaczego życie musi być takie podłe ? Postanowiłam , że już nigdy nie będe w żadnym związku ! Wiedziałam , że robię błąd , bo przecież kocham Germana , ale co ja mogę poradzić... Przeze mnie każdy cierpi... Najpierw Pablo...Potem Gustiv...A teraz German... Moje życie to jeden wielki błąd ! Może powinnam odejść z tego świata ? Nikt by nawet się nie przejął moim zniknięciem , a co dopiero śmiercią. Może tylko Pablo i Viola... Nie! Nie mogę zostawić Violetty. Chociaż Viola jest prawie dorosła . Nie długo wyprowadzi się z domu , a mnie nawet nie bedzie pamiętać. Jeszcze przemyśle tą moją decyzję... Nagle zaczął padać deszcz. Było mi wszystko jedno czy pada , czy nie ja nadal siedziałam na ławce płacząc i rozmyślając nad moim życiem.
#German#
Była 23:21. Nie wiem czemu , ale nie chciałem spać. Siedziałem w gabinecie przeglądając jakieś papiery chociaż i tak ich nie czytałem. Nie mogłem się skupić. W głowie siedziała mi niebiesko oka blondynka , która już nigdy ze mną nie będzie... Nerwowo wstałem i poszedłem do kuchni zrobić sobie mocną kawę. Wiem , że to mi nie pomoże zasnąć , ale musiałem. Kiedy już zrobiłem sobie kawę, usiadłem na kanapie w salonie. Włączyłem telewizor , ale i tak nie chciałem oglądać , więc go wyłączyłem. Wziąłem komórkę i zadzwoniłem do Angie. Martwiłem się o nią. Wiem , że to beznadziejny pomysł : jeden dzień temu sam z nią zerwałem i zachowywałem się wobec niej jak jakiś dupek , a teraz do niej dzwonię jak gdyby nigdy nic... No , ale nic na to nie poradzę , że nadal ją kocham i się o nią martwię.
Pierwszy sygnał...drygi sygnał...trzeci sygnał...
- Ha-halo ? - odezwał się melodyjny głos blondynki , tym razem płaczącej.
- Angie ? Co się stało ? Dlaczego płaczesz ? - pytałem troskliwe.
- Dlaczego ? Bo właśnie zdałam sobie sprawę , że moje życie jest beznadziejne . W ogóle po co dzwonisz ?!
- Dzwonię bo... - " I co teraz jej powiem ? Dzwonię bo się martwię i chce żebyś tu była przy mnie , bo wtedy mogę zasnąć ? Nieee , na pewno jej tak nie powiem !" - Bo... Taaak tylko...
- Wiesz co nie mam ochoty z tobą gadać ! Z nikim już nigdy nie pogadam ! Na razie ! - powiedziała i się rozłączyła.
- Angie !
Co to miało znaczyć ? " Bo właśnie zdałam sobię sprawę , że moje życie jest beznadziejne... Z nikim już nigdy nie pogadam " ? O nie !
Wziąłem szybko byle jaką kurtkę i wybiegłem z domu. Kompletnie nie wiedziałem gdzie biec , więc na początku pobiegłem w stronę parku. Padał deszcz co utrudniało widoczność. Z daleka widziałem , że ktoś siedzi na ławce i płacze. Szybko podbiegłem do tej osoby. To była Angie. W ręce trzymała ...żyletkę ?! Prędko wyrwałem jej to narzędzie ,a ona popatrzyła się na mnie ze wściekłością w oczach.
- Co ty robisz ?! Oddaj to ! - krzyczała szlochając.
- Nie ! Nie pozwolę , abyś zmarnowała sobie życie ! Chodź ! - powiedziałem i złapałem ją za ramię.
- Ja nigdzie z tobą nie idę !
- Oj idziesz, idziesz. Do szpitala !
- Po co ?!
- Nie widzisz tej krwi na twoich rękach ?! Kobieto ty mogłaś umrzeć , więc nie gadaj tylko chodź !
- Nie ! - zaprzeczyła i wyrwała mi się.
- No dobrze skoro po dobroci Ci nie pasuję , to Cię zmuszę.
- Pfffff... - prychnęła i odwróciła się ode mnie , natomiast ja wziąłem ją na ramię i pobiegłem w stronę szpitala - Zostaw mnie ! Słyszysz ?! Dwa razy nie będe powtarzać ! German !
Wierciła się jak nie wiem co , ale ja nie pozwoliłem jej się wyrwać. Po paru minutach Angie dała sobie spokój i się w ogóle nie ruszała. Nie widziałem jej twarzy , więc trochę się zaniepokoiłem. Postawiłem ją i zobaczyłem jak Angie zsiniała. Prędko zaprowadziłem ją do szpitala i oddałem w ręce lekarzy. Nie pozwolili mi wejść , więc nerwowo usiadłem na krześle. Strasznie się denerwowałem , więc zacząłem chodzić po korytarzu. Po paru minutach z sali wyszła doktorka.
- Przepraszam , co z nią ?
- Nie jest źle , aczkolwiek dobrze też nie jest. Pacjentka straciła sporo krwi przez co jest osłabiona , na szczęście nie przecięła sobie żadnych narządów krwionośnych.
- Ufff... A na ile tu zostanie ?
- Ammm... Myślę, że za dwa dni powinna wyjść. Chociaż będziemy musieli zrobić jej kilka ważnych badań , ale to dopiero jutro. Niech się Pan nie martwi wszystko będzie dobrze - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Wiem... A mogę do niej wejść ?
- To akurat jest nie możliwe , ale ... zrobię wyjątek , bo widzę , że jesteście zakochani w sobię... Przepraszam ja muszę już iść...A ! I niech Pan nie zrobi tam jakiegoś głupstwa... - powiedziała z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
- Spokojnie - odpowiedziałem i poszedłem do sali , gdzie leżała Angie.
Leżała tam i była pół przytomna.
- Angie ? Jak się czujesz ? - zapytałem.
-
- Jutro przyniosę Ci twoje rzeczy ...
- A kiedy wychodzę ?
- Doktorka mówiła , że może za dwa dni...
- Aha...
- Angie , możesz mi powiedzieć dlaczego się pocięłaś ? - zapytałem niepewnie.
Wiedziałem , że mi nie powie , ale warto spróbować.
- German... Jestem zmęczona...
- Ah tak... Przepraszam... Nie powinienem pytać... Przepraszam...
- Dobrze już dobrze... - odpowiedziała lekko uśmiechając się.
- Mam zadzwonić po Gustiva ?
- Nie!
Nie zdążyłem się zapytać , dlaczego nie chce , abym zadzwonił , bo do sali weszła pielęgniarka , która mnie wygoniła. Spojrzałem się jeszcze raz na Angie , która trochę posmutniała. Nie wiem czy to dlatego , że zapytałem o Gustiva , czy też dlatego , że wychodzę... "Nieee... Na pewno chodzi o Gustiva" - pomyślałem i wyszedłem.
Była 1:45 , więc postanowiłem pójść do domu Angie i przynieść jej ciuchy. Nie pewnie zapukałem do drzwi. Nikt nie odpowiadał. Czyżby Gustiva nie było ? Ale przecież jest noc , więc powinien być. Sprawdziłem czy dom jest otwarty i był. Cicho wszedłem do salonu i rozejrzałem się dookoła. Było bardzo cicho...Za cicho... Poszedłem na górę do sypialni Angie. Spodziewałem się , że tam zastanę Gustiva , ale jednak go nie było. Nie zwlekając , podszedłem do szafy Angie i zacząłem przekładać ciuchy do walizki. Kiedy już skończyłem zauważyłem na łóżku karteczkę. Wiedziałem , że czytanie jej nie jest dobrym pomysłem , jednak ciekawość była silniejsza.
Kochana Angeles.
Wiem , że nie spodziewałaś się ode mnie tego listu...
No , więc pisze do Ciebie , aby uświadomić Ci , że popełniłaś wielki błąd.
"Jaki błąd ?"
Zrywając ze mną ,znowu !
Wiedz o tym , że ja tym razem nie dam Ci tak łatwo
odejść.
Tak właśnie... Dlatego chciałem , abyś przemyślała
propozycję powrotu.
Jak już będziesz zdecydowana
na wielki powrót zadzwoń.
Całuje Gustiv.
Ps. Mam nadzieje , że nie wróciłaś do tego zarozumiałego,
sztywnego , Germana. Jeżeli jednak wróciłaś
to wiedz , że nie będziecie długo razem...
Odłożyłem kartkę i usiadłem na łóżku. "Czyli ona zerwała z nim ?! Nie ogarniam tej kobiety. Raz jest ze mną , raz z Gustivem . Jest mega zakręcona ! Ale i tak ją kocham" Wstałem , wziąłem walizkę i poszedłem do szpitala. Zaniosłem jej ciuchy do sali. Angie słodko spała. Jeszcze przez chwilę się jej przyglądałem i poszedłem do domu.Była 6:45. Przyznaję , że byłem trochę zmęczony...Nawet nie trochę... Po cichu wszedłem do domu i skierowałem się do pokoju. Nawet się nie przebierałem w pidżamy tylko od razu rzuciłem się na łóżku i usnąłem jak dziecko.
^Ranek^
Obudziłem się i szybko wstałem na równe nogi. Poszedłem do łazienki , odświeżyłem się i ubrałem w czyste ciuchy. Zszedłem na śniadanie chociaż i tak nie miałem apetytu , więc napiłem się tylko kawy. Ramallo i Viola ciągle się mi przyglądali.
- Czy mam coś na twarzy , że tak na mnie się patrzycie ? -zapytałem w końcu.
- Nie no nic... Zastanawiamy się co ty robisz całymi nocami ? - zapytała Violetta.
- Violu ! No co ja mogę robić w nocy ? - trochę się speszyłem , ale nie dałem po sobie tego poznać.
- No właśnie nie wiem. Bo w domu to na pewno Cię nie ma tato. I nawet się mi nie sprzeciwiaj , bo sama widziałam ! - powiedziała , a ja aż zakrztusiłem się kawą.
- Jak to widziałaś ?!
- No tak to !
- To ty sprawdzasz co robię w nocy ?!
- Nie no nie. Po prostu dzisiaj tak weszłam i Ciebie nie było.
- Wiesz... Muszę już iść , śniadanie pyszne, do widzenia! - powiedziałem i szybko wyszedłem z domu.
- A widzisz tato ! Znowu gdzieś idziesz ! A my wiemy gdzie ! - usłyszałem jeszcze krzyk Violetty , ale nie zwróciłem na to uwagi.
Poszedłem do szpitala , ale zanim to zrobiłem kupiłem kwiaty dla Angie. Wszedłem do sali , ale jej nie było. Trochę się zaniepokoiłem , ale przypomniałem sobie , że miała mieć dzisiaj badania. Spokojnie podszedłem do okna i zacząłem przez nie spoglądać.
- Ykhmmm ! - usłyszałem kaszlnięcie za plecami. Szybko się odwróciłem i zobaczyłem Angie siedzącą na wózku.
- Angie ! Proszę to dla Ciebie - powiedziałem i podałem jej bukiet kwiatów.
- Ymmm... Dziękuje Germanie... Są piękne , ale nie musiałeś...
- Oj no przestań. Daj włożę do wody - powiedziałem i wsadziłem kwiaty do wazonu - Pomóc ci usiąść ?
- Nie , poradzę sobie sama - powiedziała i z wielkim trudem usiadła na łóżku - Co Cię tu sprowadza.
- No przeszedłem zobaczyć jak się czujesz...
- To nie jest konieczne - powiedziała oschle - Nasze drogi się rozeszły. Zresztą sami wybraliśmy właśnie taką , a nie inną. Nie musisz się o mnie martwić . Masz swoje życie i ja mam też swoje. Mam nadzieje , że zrozumiesz... A teraz idź...
Słuchałem tego co mówiła i otworzyłem buzię aż z niedowierzania. Czy ona mówiła poważnie ?
- Ty chyba nie mówisz poważnie... - powiedziałem.
- Mówie bardzo poważnie. Idź Germanie , idź... - mówiła , ale ja widziałem w jej oczach , że tego nie chciała. Chyba się zorientowała , bo odwróciła wzrok ode mnie.
- Angie...
- Idź...
Ciężko westchnąłem.
- Dobrze...Skoro właśnie tego chcesz... Proszę bardzo... - powiedziałem i jak najszybciej wyszedłem ze szpitala.
Byłem wściekły. Próbowałem się uspokoić , ale nic mi nie pomagało. Postanowiłem wrócić do domu i zaszyć się w moim gabinecie.
#Angie#
Powiedziałam mu... W końcu powiedziałam Germanowi , że nie chcę , abyśmy znowu do siebie wrócili... To najlepsze rozwiązanie... Nie chce żebyśmy oboje cierpieli... To rozstanie jest najlepszym rozwiązaniem... Tylko dlaczego tak okropnie się czuje ? Może dlatego , że posłuchałam umysłu zamiast głosu serca... Ale musiałam to zrobić , nic na to nie poradzę... Nie zbyt dobrze to przyjął... Ale się na niego nie złoszczę... Rozumiem go. Moje rozmyślenia przerwała doktorka , która weszła do sali.
- Dlaczego Pani płaczę ? - zapytała siadając koło mnie.
- Nie , nie płaczę... - odpowiedziałam szybko ocierając łzy.
- Nie może Pani tak się denerwować. Jest Pani jeszcze osłabiona i to wpłynie na Panią nie korzystnie.
- Prze-przepraszam...
- Niech Pani nie przeprasza - powiedziała uśmiechając się - A tak w ogóle jestem Juliet Mitchell - przedstawiła się i podała mi ręke.
- Angeles Carrara - uścisnęłam jej dłoń.
- No , więc Angie ... Mogę Ci tak mówić ? -zapytała.
- Tak , tak...
- Angie... Wyniki badań są dobre , lecz nie najlepsze...Obawiam się , że za bardzo się stresujesz... Do tego pocięcie spowodowało utratę krwi...
- Czyli nie najlepiej ze mną ?
- No tak jakby... Ale nie przejmuj się , bo na pewno nie długo wszystko wróci do normy. Tylko jest jeden warunek.
- Jaki ?
- Nie możesz się bardzo denerwować. To jest Ci zabronione.
- W moim przypadku to jest nie możliwe... - powiedziałam trochę ciszej.
- Heheh... Widzę , że nie masz łatwo w życiu... ale nie pozwól żebyś przez jakieś drobnostki straciła bardzo ważną rzecz.
- Jaką ?
- Życie - odpowiedziała - A teraz odpoczywaj... Za parę minut znów do Ciebie przyjdę - powiedziała uśmiechając się.
- Miło się rozmawiało , Juliet ! - krzyknęłam kiedy była przy drzwiach.
- Nawzajem - odpowiedziała i wyszła.
Była miła. Bardzo fajnie mi się z nią rozmawiało. Kiedy tak z nią gadałam przyglądałam się jej. Nie była stara. Była troszeczkę starsza ode mnie. Miała blond włosy i niebieskie oczy. Nie miała zmarszczek. Była ładną , zadbaną kobietą.
Figurę miała idealną. Nie była gruba , ani chuda. Była w sam raz. Widać , że jest przyjacielska. Poprawiła mi humor. Jednak nie na długo , bo przypomniała mi się sytuacja z Germanem. Łzy napłynęły mi do oczu , ale żadna nie spłynęła. Chciałam być twarda. Muszę taka być ! To co zrobiłam jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Po za tym sama postanowiłam , że już z nikim nigdy nie będe. Nagle zadzwonił do mnie telefon. To była Viola.
- Angie ? Jak się czujesz ?
- Cześć Violu. A całkiem dobrze , aczkolwiek bywało lepiej - powiedziałam lekko śmiejąc się.
- Heh... Chciałam Cię odwiedzić , ale tata mi nie pozwolił - "Yhhh ... Przez to , że mu dałam kosza ,nie pozwala Violettcie mnie widywać ?! Co za kretyn !"
- No cóż...
- A tak w ogóle to co się stało ?
- Nic takiego...
- Dobra Angie dam Ci spokój , ale tylko dlatego , że jesteś w szpitalu.
- Heheh.
- Ale nie ciesz się , bo i tak będziesz mi musiała opowiedzieć wszystko.
- Tak wiem to.
- No. Dobrze Angie odpoczywaj. Może jutro do Ciebie wpadnę , jak oczywiście tata mi pozwoli... Do zobaczenia ! Buziaki !
- Papa ! Buziaki !
Powiedziałam i rozłączyłam się. "Co z niego za człowiek ?! Zabrania Violettcie odwiedzić mnie ! Już mógł się zemścić w inny sposób... " - pomyślałam i aż usiadłam sobie. Do sali weszła Juliet.
- No hej miałaś się nie denerwować... - powiedziała sprawdzając urządzenia , które stały koło mnie.
- Ja się nie denerwuje...
- Taaa jasnee... Dobra może jak mi opowiesz co się stało to Ci ulży. Co ty na to ? - zapytała siadając koło mnie.
- Dobrze... - odpowiedziałam i zaczęłam jej wszystko opowiadać. Od samego początku -czyli jak to wszystko się zaczęło - do samego końca - czyli jak to się skończyło.
- Łoł ! To miałaś przygody - powiedziała śmiejąc się.
- No wiem...
- Wiesz ja Cię nie rozumiem. Po co powiedziałaś temu Germanowi te wszystkie kłamstwa ?
- Przecież to nie są kłamstwa... Powiedziałam mu to co uznałam za dobre...
- To co mu powiedziałaś to są właśnie kłamstwa ! Nie potrzebnie słuchasz rozumu... To znaczy rozum się przydaje , ale nie do spraw miłosnych... A uwierz mi na słowo , bo ja akurat to znam się na tym.
- Tak ?
- Tak... Wiesz miałam podobnie , tylko , że zamiast z normalnymi facetami , byłam z gangsterami , złodziejami i dilerami.
- Poważnie ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- No niestety tak... To wtedy była jazda bez trzymanki... Strzelaniny , porwania , szantaże... Ehhh... Szkoda gadać...
- Aż tak źle ?
- Gorzej... Przeżyłam tyle , że sama się sobie dziwie... To były potworne chwile w moim życiu... - powiedziała , a po policzku spłynęła jej pojedyncza łza , którą od razu wytarła , jakby bała się , że zauważę...Nie ukrywam , że ja też trochę się wzruszyłam.
- Przykro mi... - powiedziałam przytulając ją. Czułam się jak jej siostra... No trochę byłyśmy podobne , więc ktoś kto nas nie zna pomyślałbym , że właśnie tak jest.
Ciężko westchnęła.
- No , ale te wydarzenia nauczyły mnie , że nie trzeba się dołować. Trzeba iść naprzód... I właśnie słuchać głosu serca... bo inaczej... możemy wszystko stracić... No , ale my tak gadamy , a moi pacjenci się nie cierpilwią. Zbieram się... - powiedziała wstała , ale ja ją złapałam za ręke.
- Przyjdziesz jeszcze pogadać ? - zapytałam , a ona się na mnie popatrzyła i szeroko uśmiechnęłam.
- No oczywiście !
- To przyjaciółki ? - zapytałam z uśmiechem.
- Przyjaciółki ! - odpowiedziała i znowu się przytuliłyśmy po czym wyszła.
To może nierealne , ale przez te parę minut czuję się jakbym znała ją od zawsze. "Czuję , że ta przyjaźń będzie jedną z najlepszych" - pomyślałam, położyłam się na łóżku i zasnęłam z uśmiechem na twarzy.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
A , więc brak Germangie ciąg dalszy :P ;__; Przepraszam , ale musiał ten moment kiedyś nastąpić :P Tak , dodałam Angie przyjaciółkę, żeby nie czuła się taka samotna xD Gustiv i jego czarne myśli ^_^ Hyhyyhy xD Co to będzie co to będzie xD xD
-Wszystko w porządku ?
- Alfabetycznym !
Tiaa.... Ten tekst musiał , po prostu musiał się pojwaić na ty blogu xD xD Kofffamm go xD *u*
Miłego czytania :]
Zapraszam do komentowania ;]
Wszystko jest w alfabetycznym porządku! Hah poza tym że nie ma Germangie xD Ale rozdział - cudowny ;** Next please =D
OdpowiedzUsuńDziękuje :3 Dzisiaj już będzie ;]
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTaaakk ten tekst rządzi xD *o* A tak po za tym rozdział świetny ! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :3
Wiem to *u* Dziękuje i dzisiaj już będzie ;]
Usuńsuper czekam na next, wczoraj trafiłam na ten blog i przeczytałam wszystkie rozdziały = dobrze piszesz :D
OdpowiedzUsuńDziękuje ;]
Usuń